Trendy w rodzicielstwie

Julia Liśkiewicz
19-10-2025

10 min

Jak zmieniały się trendy w rodzicielstwie? Rozmowa Julii Liśkiewicz z Olą z @jaklubimy, mamą szóstki dzieci.

Artykuł sponsorowany przez markę Persempra

Julia: Cześć, Ola! Ola jest mamą szóstki dzieci, a najstarszy syn ma już szesnaście lat.

Ola: Skończone, dokładnie.

Julia: Czyli dzisiaj posiłkujemy się trochę większym doświadczeniem macierzyńskim niż moje – mój najstarszy syn ma osiem lat. Wprawdzie trendy w rodzicielstwie śledzę już od czasów studiów, ale myślę, że będzie ciekawie porozmawiać z kimś bardziej doświadczonym.

Ola: Czymś innym jest śledzenie trendów, a czymś innym zatapianie się w nich, kiedy się jest mamą. Jesteśmy bardzo podatni na to, co modne. Anegdotka – gdy byłam nastolatką, urodziła mi się młodsza siostra. Miałam wtedy jedenaście lat i już wtedy popadłam w te trendy. Oglądałam „Supernianię” z wypiekami na twarzy, przekonana, że wiem, jak wychować moją siostrę na wspaniałego człowieka. Na szczęście moi rodzice nie pozwolili mi tego robić po swojemu. Jak dziś patrzę wstecz – trochę śmieszno, trochę straszno.

Julia: Kto nie oglądał „Superniani”, niech pierwszy rzuci kamieniem!

Chciałabym, żebyśmy zaczęły od przeglądu trendów, z którymi się spotkałyśmy. Najbardziej wstecz – właśnie ta „Superniania”, Tracy Hogg, czyli behawioralne wychowanie. Wtedy w Polsce to była nowość, bo „Superniania” zamieniała kary cielesne – do których rodzice wtedy jeszcze przyznawali się w telewizji – na tzw. „karny jeżyk”.

Ola: Dokładnie tak było. Pamiętam książki, które wtedy krążyły. Mój mąż kupił mi jedną z nich, kiedy byłam w ciąży z Tadziem, naszym pierwszym synem. To była książka z rozpisanym dniem co do minuty: 6:45 – budzenie dziecka, 7:00 – ubieranie śpioszków, 7:15 – przemywanie twarzy zimnym wacikiem, 7:30 – karmienie piersią. Celem było to, by dziecko o 19:00 zasypiało samo w łóżeczku.

Teraz myślę o tym z uśmiechem – wtedy wydawało się, że to „nowoczesne wychowanie”. Dziecko z rytmem, które samo zasypia. W dobrej wierze, bo takie były trendy. Ale byłam wtedy młodą mamą i naprawdę wierzyłam, że to najlepsza droga.

Julia: No tak, pamiętam, że wtedy mówiło się, że rodzic nie może zmieniać zdania – konsekwencja była świętością.

Ola: Dokładnie. Jeśli raz odpuścisz, cała rutyna zaprzepaszczona. Dziecko pójdzie spać o 20:00 zamiast o 19:00 i cały system się sypie.

Julia: Ja też pamiętam ten okres – początek lat 2000. Behawioralne podejście, zegarek w ręku, a chwilę później przyszła moda na „wychowaj geniusza”: metoda Domana, muzyka klasyczna dla niemowląt, wczesna nauka czytania.

Ola: Tak! Puszczałam muzykę klasyczną, żeby synapsy się lepiej rozwijały. Ale z czasem widziałam, jak wiele stresu to powodowało u mam. Chciały wspierać rozwój dzieci, ale często kończyło się to zmęczeniem i presją.

Julia: Ten trend rzeczywiście był trudny – rodzice bali się, że „przegapią okno rozwojowe”. Że jeśli dziecko do trzeciego roku życia nie nauczy się drugiego języka, to już po wszystkim.

Ola: Tak, pojawił się taki „fear of missing out” w wersji rodzicielskiej. Każdy trend miał swoje dobre strony, ale też pułapki. Problem nie leżał w samych trendach, tylko w tym, że rodzice brali je zbyt dosłownie. Kiedyś mieliśmy wioskę – babcie, ciocie, sąsiadki – a dziś zostajemy z tym sami. Więc łapiemy się ksiżek i gotowych recept.

Dalszy ciąg rozmowy w odcinku "Jak działają trendy rodzicielskie?" podcastu "Bliskość, która wzmacnia".

Artykuł powstał jako część projektu "Persempra Dzieciom" www.persempradzieciom.com