Trening snu i inne metody "tresowania" dzieci

Julia Liśkiewicz
14-05-2025

6 min

Czy dziecko można "nauczyć spać"? Czy powinno się "wypłakać"? Rodzicielstwo bliskości nie bez powodu przestrzega przed trenerami dzieci.

Sponsorem artykułu jest marka Persempra.

Można zauważyć dwa spojrzenia na dzieci - bezbronne "aniołki" albo niegrzecznych tyranów. Jest to oczywiście uproszczenie, które jednak dobrze obrazuje interpretację intencji dziecka w różnych sytuacjach. Rodzice w naturalny sposób patrzą na swoje dziecko przychylnie. Płacze, bo czegoś potrzebuje, marudzi bo chce być blisko i tak dalej. Tymczasem od otoczenia, a także od specjalistów słyszą, że dają sobą w ten sposób manipulować. Zaczynają nabierać pewnej podejrzliwości wobec dziecka. W końcu mogą zacząć traktować go jak wroga, a każde zaspokajanie jego potrzeb jako pole walki. Tak pojawia się wewnętrzna narracja: "niech chwilę popłacze, to nauczy się cierpliwości", "powinno uczyć się leżeć samo w łóżeczku, więc niech płacze aż uśnie", "chce żeby je nosić bo w ten sposób manipuluje". Rodzice zaczynają się obawiać, że spełniając potrzeby dziecka (które są często nazywane ironicznie KAPRYSAMI) w jakiś sposób je rozpieszczają. Skąd wzięła się ta narracja i jak jest obecnie "sprzedawana"? Warto przyjrzeć się trochę ciemnej stronie historii wychowania, aby lepiej zrozumieć to zjawisko.

Czarne dzieje pedagogiki

Alice Miller opisuje w książce "Zniewolone dzieciństwo" prąd XVII i XIX wieku nazywany "czarną pedagogiką".  Liczne porady specjalistów oraz koncepcje wychowania zachwiały lata temu naturalne instynkty rodziców na całym świecie. Można wymienić tutaj nurt niemieckich pedagogów z XVIII i XIX wieku zwany “czarną pedagogiką”. Zalecała ona dyscyplinowanie dzieci już od małego, poprzez bicie, rozkazy oraz kary. Dziecko uznawane jest za istotę prymitywną, którą należy uczyć mechanicznego posłuszeństwa, niezależnie od treści rozkazu.  Inna koncepcja związana z behawioryzmem, zakłada, że dziecko należy “tresować” podobnie jak zwierzę. Uczyć cierpliwości poprzez celowe odbieranie mu przyjemności, zmuszać do oczekiwania na zaspokojenie jego potrzeb, motywować pozytywne zachowania poprzez nagrody, a negatywne niwelować poprzez kary. Jeden z propagatorów tej metody, Scheber wychowywał dwóch synów wedle tych zasad. Jeden z nich popełnił samobójstwo w wieku 38 lat, zaś przypadek choroby umysłowej drugiego był szeroko omówiony przez Freuda, który prowadził jego terapię.

Autorytety?

Autorzy wykorzystywali swój autorytet naukowy, a głoszone przez nich koncepcje przetrwały lata. Również wychowanie nazistowskie zakładało zimny chów i brak wrażliwości na potrzeby dziecka. Adolf Hitler osobiście polecał podręczniki dla matek autorstwa Joanny Haarer, która była pulmonologiem i matką pięciorga dzieci. Co się w nich znajdowało? Nie będziecie zaskoczeni. Zdystansowanie emocjonalne wobec dziecka, zaniedbywanie jego potrzeb, brak więzi - to wszystko sprawiało, że dzieci szukały wsparcia poza domem rodiznnym w organizacjach partyjnych. Zalecała ona na przykład separację dziecka od matki przez 24 godziny po narodzinach, a także aby go nie nosić, absolutnie nie przytulać, całować, generalnie było to zupełne odczłowieczenie tej relacji. Jej podręcznik był wznawiany do lat 80tych, a patrząc na inne pozycje niemieckie literatury wychowawczej to spojrzenie na dziecko przetrwało o wiele dłużej np. wydana w roku 95 książka niemieckiego psychiatry o tytule: "Dlaczego nasze dzieci stają się tyranami".

Współcześnie

Jakie treści we współczesnych czasach kojarzone są z "treningiem dzieci"? Po pierwsze promowanie przemocy - fizycznej coraz mniej, ale także psychicznej. Dobijające jest to, że do tego że dzieci "Nie należałoby bić" dopiero dochodzimy.

● Ferbera - Należy położyć do łóżka, nawet jeśli płacze. Następnie zostawia się malucha płaczącego w łóżeczku i płakać co się z nim dzieje w określonych odstępach czasu (np. co 5, 10, 15 minut). Te odstępy czasu stopniowo się wydłużają, teoretycznie mają pozwolić dziecku na samodzielne uspokojenie się. Ale to wyjaśnimy później.

● Metoda krzesła, znana również jako metoda siedzenia, polega na umieszczeniu krzesła obok łóżeczka dziecka. Każdej nocy, po położeniu malucha do snu, rodzic siada na krześle obok niego i czeka, aż zaśnie, nie wychodząc z pokoju. Jeśli dziecko się obudzi, wraca i znów siada na krześle. Z każdą kolejną nocą przesuwa krzesło coraz dalej od łóżeczka, aż w końcu opuści pokój.

● Metoda Tracy Hogg podnieś połóż ma być łagodniejszą wersją, natomiast "zaklinaczka dzieci" promuję w rzeczywistości mnóstwo działań sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem. Zaleca przerwy 3h między karmieniami, które są sprzeczne z karmieniem dziecka piersią na rzadanie. Cały rytm dnia ma być poddany pod rygor, a zasypianie odbywać się według schematu podnoszenia i odkładania duzecka do łóżeczka gdy tylko przestanie płakać, aby napewno nie zasnęło bezpiecznie w ramionach rodziców.

● Cry it out - ta metoda jest teoretycznie prosta, ale w praktyce wielu rodziców napotyka trudności. Polega na położeniu dziecka do łóżka i ignorowaniu jego płaczu. Jest to duże wyzwanie dla rodzicielskiej siły woli. Jeśli zdecydujesz się ją stosować, pamiętaj, że jeśli po kilku minutach nie wytrzymasz i weźmiesz dziecko na ręce, maluch szybko zrozumie, że wystarczy upór, by wymusić swoje. Wówczas proces usypiania stanie się jeszcze trudniejszy.

Trening snu może i jest skuteczny, bo dziecko się poddaje, ale Agnieszka Stein pisze wprost: "dla małych dzieci jest niebezpieczny ze względu na duże ilości hormonów stresu wydzielających się wtedy, kiedy dziecko, które potrzebuje bliskości i wzywa pomocy, jest pozostawione samo sobie."

Bliskość zamiast treningu

Wszystkie metody oparte na strachu, samotności, karze są szkodliwe. Zaburzają to, co dziecko moze otrzymać najcenniejszego od rodziców: poczucie bezpieczeństwa. Odbierając dziecku uwagę, bliskość, opiekę, wręcz wycofując swoją miłość I zaangażowanie, aby wymóc na nim konkretne zachowania, niszczymy nasze relacje. Pamiętajmy, że dla dziecka ta relacja z rodzicami jest jedyna, wyjątkowa i ma wpływ na całe jego późniejsze postrzeganie świata.

Materiał powstał w ramach kampanii www.persempradzieciom.pl